Czasami warto czekać. Minęło prawie dwadzieścia lat odkąd, po raz ostatni, Warriors byli faworytami meczu z Lakers. Kibicować przez 20 lat drużynie, która notorycznie stoi na straconej pozycji (co zwykle udowadnia na boisko) jest nieco szalone.
Ale doczekałem się. Go Warriors! I oby tak do finału. Finał konferencji jest w zasięgu. Wreszcie.
I nie sądzę by Curry, Thompson, Iguodala, Lee i Bogut byli gorsi niż Hardaway, Richmond, Mullin, Hill i Lister.
A już na pewno Mark Jackson jest lepszym trenerem niż Don Nelson.
Będzie dobrze.