Szczęściarze roku

Takiego finansowego rozpasania, jak latem tego roku, NBA nie widziało nigdy. Nawet gracze drugoplanowi, przy dobrym układzie gwiazd (czytaj duży cap space i sprawny agent) mieli szanse na lukratywne kontrakty. Umowy na 10 mln dol. rocznie i więcej sypały się więc z rękawa. Sensu i logiki w niektórych z umów trudno się nawet doszukiwać.

Poniżej subiektywny ranking finansowego nonsensu klubów NBA (a TUTAJ możecie zagłosować, na najbardziej przepłaconego koszykarza NBA):

10. Evan TURNER – Portland Blazers – 16,4 mln dol.

9. Jordan CLARKSON – Los Angeles Lakers – 12,5 mln dol.

jordan_clarksonLakersi ewidentnie liczą na to, że Clarkson będzie gwiazdą. Mam co do tego wątpliwości. Nie uważam wcale, że Clarkson jest kiepski, ale graczy podobnych do niego, o zbliżonych umiejętnościach,  amerykańskie uniwersytety produkują po kilkunastu rocznie. Jedni powiedzą, ze wszystko tkwi w głowie, a inni, że zależy od tego, czy dany chłopak dostanie szansę. Clarkson dostaje, ale nie porywa. Jego średnia asyst spada, za trzy rzuca przeciętnie, stosunek asyst do start ma słaby, na boisku nie wyróżnia się ponad konkurentów na swojej pozycji – Nicka Younga i Lou Williamsa – którzy są prawdziwymi strzelbami, i to od lat. Ale przynajmniej przez jeden sezon będzie zarabiać więcej niż Steph Curry.

 

 

8. Bismack BIYOMBO – Orlando Magic – 17 mln dol.

biyomboNiewątpliwie jest powód dla którego Bismack Biyombo może być przydatny w każdej drużynie NBA. W koszykarskim slangu nazywa się takich graczami hustlerami – oddają na parkiecie swoje serce. Hustler to zwykle zadaniowiec. I w tej roli Biyombo się sprawdza, wzrost pozwala mu grać an PF i C, nieźle bokuje, przyzwoicie zbiera. Problemem jest jego gra w ofensywie, znacznie poniżej oczekiwań. Wartość dodana, którą daje Biyombo, nie wydaje się być jednak na poziomie 17 mln dol. rocznie. Zwłaszcza Orlando, które po prostu potrzebuje gwiazd. Bo Biyombo to to „go to guy” nie jest, a ani Fournier, ani świetny przecież Vucević, też nie gwarantują wzięcia ciężaru gry na siebie w każdym meczu.

 

7. Ian MAHINMI – Washington Wizards – 16 mln dol.

mahinmiMahinmi nawet nieźle się zapowiadał. Praktykował przy Duncanie w Spurs i Chandlerze w Dallas. Ale było to dawno temu. Dziś francuski center ma już 30 lat czyli tylko dwa lata mniej od Gortata, i trudno raczej nazwać go wielką nadzieją na przyszłość. Tymczasem Wizards podpisali z nim czteroletni kontrakt wart 64 mln dol. Dotychczas Mahinmi zarabiał maksymalnie 4 mln dol. za sezon.

Rezerwowy 30-letni center zarabiający więcej niż podstawowy? Nawet jeśli to ostrzeżenie dla Gortata, to rozmowa motywacyjna byłaby znacznie tańsza.

 

 

6. Timofiej MOZGOW – Los Angeles Lakers – 16 mln dol.

Los Angeles Lakers Media Day

Wcale nie uważam, że Tima to najgorszy center świata. Wręcz przeciwnie – na tle wielu innych środkowych wypada naprawdę przyzwoicie. Problem w tym, że 16 mln dol. rocznie to płaca nieprzyzwoita. Myślę, że problem leży w głowie Mitcha Kupchaka. Lakers powtarzają schemat – musimy mieć silnego, wysokiego centra i damy za niego każde pieniądze. No to mieli – Dwighta Howarda, Roya Hibberta, a teraz mają Mozgova. Najważniejsze, że każdy jest szczęśliwy – i Tima, zarząd drużyny.

5. Solomon HILL – New Orleans Pelicans – 11,2 mln dol.

solomon_hill

Hill to czystej wody zadaniowiec. Nawet gdy grał na uniwersytecie Arizona (a miałem przyjemność obejrzeć kilka meczów tego collegu za jego czasów), był „jedynie” prawą ręką Derricka Williamsa. I nieoczekiwanie wyprzedził mistrza – zarówno pod względem kasy, jak i rozwoju kariery. Solidny w defensywie, znośny w ataku, nawet jak na 23 nr draftu wydawało się, że to zbyt mało. Po co Pelicans Hill jeśli taką samą rolę mógłby pełnić (gdyby nie był notorycznie kontuzjowany) Tyreke Evans. Co prawa Evans i Jrue Holliday są na wylocie – ich wysokie kontrakty niedługo się kończą, ale czy Hill jest alternatywą? Widzę go raczej w roli 2-3 wchodzący z ławki, a takim nie płaci się przecież 11 mln dol. rocznie? Chyba, że się jednak płaci. Cała nadzieja w tym, że Hill będzie drugim Timem Allenem -a do tego faktycznie ma predyspozycje.
Jego statystyki PER36 są najgorsze z całej niniejszej dziesiątki.

4. John LEUER – Detroit Pistons – 11 mln dol.

leuerW Detroit, mimo tego że czasy Motown dawno minęły, a kryzys doprowadził tam ceny nieruchomości do dna, chyba jednak nie wiedzą na co wydawać pieniądze. Przed tym sezonem Leuer w 253 meczach zagrał średnio po 13,6 minuty. Nie były to złe minuty. Walczak, który dobrze rzuca z każdej pozycji. Ale 11 mln dol. dla gościa który od 6 lat gra po 13 minut w meczu? I który gra na pozycjach zarezerwowanych dla tria Morris, Harris i Drummond. Po co?

 

 

 

 

3. Mirza TELETOVIĆ – Milwaukee Bucks – 10,5 mln dol.

teletovicNe wiem, czy Mirza zdałby test łosia – mało zwrotny i zastanawiająco często niedorzucający do kosza. A jak wiadomo cegła to dla każdego koszykarza wstyd. Nie, że Mirza nie potrafi rzucać za trzy – jak ma dzień, jest naprawdę przyzwoity. W Barcelonie miał status gwiazdy. Ale w NBA mieści się gdzieś między drugimi a trzecimi skrzypcami. No może obsadziłbym go jako waltornię w zespole. Ale muzycznym, a nie NBA.

2. Kent BAZEMORE – Atlanta Hawks – 15,7 mln dol.

bazemoreSzczerze mówiąc zawsze uważałem, że chłopak jest niezły. I w Golden State Warriors i w Lakersach sprawiał wrażenie zaangażowanego, świetnego obrońcy. No i przyzwoicie trafia z dystansu. Ale to raczej taki sixth man, albo jak w Thunder Sefolosha (niegdyś) i Roberson (obecnie) zadaniowiec. Nie jest to leader, sharp shooter, rozgrywający, ani gość, który weźmie na siebie ciężar gry. Kontrakt o co najmniej 100 proc. za wysoki.

 

 

1. Allen CRABBE – Portland Trail Blazers – 18,5 mln dol.

crabbe_2Rozumiem, że fryzura a la Marek Hamsik lub Jose Callejon (pozdrawiamy fanów Napoli) może robić wrażenie. Możliwe nawet, że Allen to dobry chłopak, który nieźle rzuca i ma poukładane w głowie. Ale 18,5 mln dol. za sezon dla chłopaka, który w 147 meczach w NBA ledwie 17 razy wyszedł w pierwszej piątce, a wcześniej czyścił buty Lillarda, Matthewsa i McColluma? Parafrazując Tomasza Hajto – trzeba to powiedzieć jasno – Paul Allen oszałał.

 

 

 

 

I tzw. poczekalnia w grę wchodzili jeszcze: Austin Rivers (LA Clippers), Alec Burks (Utah Jazz) Wes Matthews (Dallas Mavericks), DeMarre Carroll (Toronto Raptors), Nikola Peković (Minnesota Timberwolves) oraz dwóch wyjatkowo przereklamowanych moim zdaniem panów Jeremy Lin (Brooklyn Nets) i Goran Dragić (Miami Heat).

A kto Waszym zdaniem jest najbardziej przepłacanym koszykarzem z powyższej dziesiatki? Zapraszam do głosowania w sondzie, która jest TUTAJ

W rankingu znajdują się tylko gracze, którzy zarabiają od 10 do 20 mln dol. rocznie. Ci nieliczni, którzy zarabiają więcej, zasługują na osobne zestawienie.

2 Komentarze

Filed under NBA

2 responses to “Szczęściarze roku

  1. Corde18

    Przede wszystkim w tym sezonie wzrosło salary cap i nie można rozpatrywać tego w kategoriach takich, do jakich przywyknięto na przestrzeni ostatnich lat. Jasne, że 17 mln dolarów za sezon Crabbe’a wygląda śmiesznie przy 3,2 mln McColluma, który w tym sezonie kończy 3-letni, obowiązkowy okres w Portland. Natomiast nie sądzę, że Paul Allen oszalał, tylko mocno zaryzykował. Postawił na budowanie drużyny od podstaw, na młodych zawodników po tym, jak pokład opuścił Aldridge, Matthews, Robin Lopez, Batum. Crabbe ma dopiero 24 lata! Poza tym jego statystyki:

    Sezon 14/15 (51 meczów): 13,4 min. – 35,3% 3FG – 3,3 PKT –> łącznie zdobył dla PTB 168 punktów
    Sezon 15/16 (81 meczów): 26 min – 39,4% 3FG – 10,3 PKT –> łącznie zdobył dla PTB 832 punkty

    Z Aminu też się śmiano, że nie będzie pasował do drużyny, bo ma nędzną 3. A przyjął się lepiej od 3-kowego Afflalo, który wtedy zwiał czym prędzej do Nowego Jorku. I jego skuteczność za 3. wzrosła, w obronie dawał bardzo dużo, a w play-offach niekiedy odgrywał kluczową rolę. PTB sa eksperymentem, który niespodziewanie sezon temu wypalił. Już teraz widać, że w ich szeregach coraz częściej błyszczy Maurice Harkless ustawiany na pozycji SF kosztem Aminu, a Mason Plumlee ma nieraz więcej asyst niż Lillard czy McCollum.

    • Jasne, że wrosło salary cap. Co nie oznacza, że nie trzeba się kierować zdrowym rozsądkiem w biznesie.
      Moim zdaniem po prostu Crabbe nie jest wart tych pieniędzy. Nie rozumiem dlaczego puścili Bartona (między nim a Crabbe jest tylko rok różnicy). I nie rozumiem dlaczego zapłacili tyle komuś, kto ma być pierwszym niskim z ławki.
      Po trzecie 80 proc. młodych chłopaków z fantazją to ryzyko – można by wymieniać nazwiska, które wpierw wzbudzały wow, a później coś się sypało (np. Jordan Crawford, Marshoon Brooks). Płacą takiemu chłopakowi 18,5 mln dol. zwiększasz te ryzyko.
      Kilka innych drużyn w NBA też jest eksperymentem (Bucks, Lakers, Magic, Bulls, Nets, Sixers). Nigdy jednak nie wiadomo, czy jeden dobry sezon oznacza trwałą zmianę.

Dodaj komentarz